czwartek, 2 czerwca 2011

Podsumowanie roku

W dniu dzisiejszym rok nabiera dla mnie innego znaczenia. Zawsze był rok kalendarzowy, rok szkolny a teraz rok działalności. Powiem szczerze, że w żadnej pracy nie skupiałam się na tym czy to już rok – zastanowienie przychodziło po 4-5 latach, tym razem jest inaczej. 

Rok prowadzenia własnej działalności to ciężka praca i to co jest oczywiste staje się raptem wielkim wyzwaniem. Bo kto by pomyślał, że wśród setek tysięcy osób nie można znaleźć dziesięciu, kto zastanawiał się, że wśród firm, które rosną jak grzyby po deszczu nie ma tej jednej w miesiącu. 

Po dwóch miesiącach przychodzi  czas zmierzenia się z własną motywacją i determinacją.  Tu wychodzi na zewnątrz to co masz w sobie – „twoja” zaciętość i stanowczość w tym, co się robi, zdecydowana gotowość do robienia tego, co się chce robić, wbrew wszelkim przeciwnościom. Stajesz się silniejszy, odporniejszy i bardziej skuteczny.  Stajesz się szefem, właścicielem, dyrektorem nie tylko swojej firmy, ale też samego siebie!
Teraz po roku wiem, że to co masz w sercu i to co chcesz zrealizować po prostu powinno się rozpocząć. Potem idzie jak po przysłowiowym maśle – rozwój, transformacja, masa doświadczeń, satysfakcja. 

Własna działalność to sport dla wytrwałych , tu trzeba przyjmować błędy i porażki z otwartym sercem. Porzucić sztywne ramy i poddać się zmiennemu strumieniowi życia. Wystawiamy się na niepowodzenia, podejmujemy ryzyko, uczymy się i wzrastamy wewnętrznie. Przez to wszystko stajemy się wytrwalsi, ożywieni, bardziej kreatywni.  Mylimy się, poprawiamy i idziemy dalej. To szkoła, której nie zagwarantuje praca na żadnym stanowisku w żadnej instytucji.  

Podsumowując ten rok w cyfrach:  Naszymi Klientami biznesowymi było około 20 Firm, 17 uczestniczek kursu szycia tworzy swoje wymarzone kreacje,  3 grupy ukończyły kurs fotograficzny, ok. 200 Pań uczestniczyło w innych warsztatach,  dziesięcioro dzieci brało udział w organizowanych przez nas feriach. 

W tej chwili organizujemy wakacje dla dzieci oraz rozpoczęliśmy nowy projekt „Studium Rozwoju Małgorzaty Dudek”  - o tym projekcie myślałam od dwóch miesięcy – teraz przyszedł czas na jego realizacji. Z wielką przyjemnością zapraszam wszystkie Panie do uczestnictwa – szczegóły znajdują się na stronie  http://www.akademiakompas.pl/studium-rozwoju-ma%C5%82gorzaty-dudek
A dla Was, drodzy Panowie również mamy już pomysł – więc proszę się nie martwić, szczegóły niebawem :)
  
Za Akademią koniec roku – roku Akademii  - dla nas to czas ciężkiej pracy. Nasza wizja jest odległa, ale taki jest jej sens. Wierzę jednak, że kiedyś zostanie zrealizowana.

Dziękuję wszystkim naszym klientom oraz tym, którzy nas wspierają i promują. To Wy drodzy Państwo jesteście największym źródłem naszej motywacji.  A dwie wymarzone Kobiety z którymi współpracuje są dla mnie podporą, siłą i energią, która codziennie ładuje mnie do pracy.

Dziękuję wszystkim za ten rok i do zobaczenia w Akademii
Małgorzata Dudek



środa, 1 czerwca 2011

Sprzedaż z humorem : )

Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
-   No to ile dziś zrobił pan transakcji? – pyta sprzedawcę.
-   Jedną, szefie.
-  Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
-  Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
-  Trzy… sta osiem… dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan mu sprzedał?!
-  No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby…
-  Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
-  I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- eeee…. właściwie on przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby.