poniedziałek, 24 października 2011

Slow-life

Spotkały się dwie koleżanki po latach. Alicja ma mały domek, męża leśniczego, trójkę dzieciaków i pracę w domu. Ewa z mężem i synem mieszka w mieście - oboje pracują w kilku miejscach. Wydawałoby się okoliczności przesądzają o sposobie ich życia.
            Wyszły na spacer. Ta pierwsza leci przodem za rękę ciągnąc trzyletnią córeczkę, która wyraźnie nie nadąża. Druga zatrzymuje się przy każdym kamieniu, który synek w podobnym do dziewczynki wieku ogląda ze skupieniem, a potem pakuje do kieszeni.
Alicja  w końcu bierze córkę na ręce, ogląda się za koleżanką i sapie zdyszana:
-        Jak wy to robicie, że mały chodzi z wami na takie długie spacery?
-        To my chodzimy z nim.
          

To nie praca, miejsce zamieszkania lub wielkość rodziny determinują sposób życia – a przynajmniej nie tylko.

Czy godzina w środku dnia na odebranie dziecka z przedszkola i powrót do domu piechotą to strata czasu? Być może w pewnych okolicznościach tak jest. Czas przygotowań do własnego ślubu, świąt lub innych uroczystości może być krokiem bliżej do zawału... lub dłuższym celebrowaniem tej okazji. A własny dom lub mieszkanie? Czy to tylko skarbonka bez dna czy miejsce na odpoczynek, a nawet sposób wyrażenia siebie? 

Slow life wymaga treningu umiejętności organizowania dnia codziennego, ale w zamian daje dłuższe i zdrowsze życie. Sposób życia to nasz własny wybór. Uważne słuchanie i szacunek do siebie i swoich najbliższych.
Monika Rudy-Muża

1 komentarz: