poniedziałek, 26 grudnia 2011

Co z tym czarnym kotem ?

Jak mówi pierwsza zasada Huny „Świat jest taki, jaki myślisz, że jest”.
Wiedza mająca już tysiące lat oraz współczesne badania psychologiczne dowodzą, że w bardzo dużej mierze to, co mamy w umyśle kształtuje naszą rzeczywistość. Dlatego dobrze jest przyjrzeć się swoim myślom, ocenom i przekonaniom, bo może warto coś zmienić by żyło się nam lepiej?

Wyobraź  sobie, że Twój umysł jest jak ekran telewizora a Twoje życie wyświetlane jest w czarno białych kolorach tak jak stare filmy. Czy to życie musi być zawsze czarno białe ? Może nie poświęciliśmy zbyt dużo czasu, aby ten nasz świat pomalować na kolorowo.
Jak zmienić głęboko siedzące przekonania, które tkwi w nas od przeszłości i nie pozwala funkcjonować, ani realizować celów.

Czasem zdarza się, że przeczytana książka lub spotkana osoba motywują nas do zmiany. Zaczynamy zastanawiać się nad czymś co warto byłoby robić inaczej  i zauważamy drobne zmiany, które wdrażamy w życie. Trzeba jednak uważać, aby nie przejaskrawić swojego świata. Do każdej zmiany musimy być przygotowani.  Musimy popracować nad tym, aby weszła w nasze życie harmonijnie. Trzeba użyć takich metod, aby świat był widoczny dla ciebie w sposób najlepszy dla ciebie, ustawiać swoje przekonania w sposób najbardziej efektywny.

Jednym ze sposobów jakie można zastosować jest odszukanie swoich przekonań.
Usiądź wygodnie w fotelu i wypisz sobie przekonania, które zakotwiczyły się w twoim umyśle i mają wpływ na twoje życie.  Cofnij się do wydarzeń, wpajanych przez rodziców teorii, sytuacji, które cię spotkały a które do dzisiaj pamiętasz. Zastanów się w jaki sposób ogranicza ono twój umysł, jaki jest jego cel. Następnie zapisz swoje przekonanie na kartce.

A teraz przenieś się wyobraźnią do równoległego świata i zastanów się jak byś chciał przeformułować swoje przekonanie. Odwróć kartkę i zapisz pozytywne przekonanie. Włącz sobie jakąś muzykę, idź do kina na motywujący film a w momencie kiedy czujesz się mocno zmotywowany uruchom nowe przekonania.
Przekonanie musi być spójne z twoimi wartościami i twoją dojrzałością oraz świadomością. Pamiętaj jest to proces stawania się sobą na miarę jaką sobie sama/sam wyznaczasz.

Nowy Rok jest bardzo dobrym momentem do przeformułowania swoich przekonań i pokolorowania czarno-białego obrazu ekranu telewizyjnego.

p.s. I takie drobne przekonania jak nieszczęście, które niesie za sobą przebiegnięcie Twojej drogi przez czarnego kota tez można zmienić. No i raptem okaże się, że czarny kot przynosi nam szczęście : ) 

czwartek, 8 grudnia 2011

Współpraca w zespole

Wielu z nas ma lub miało możliwość pracy w zespole. 
Czym jest zespół?  Najprościej rzecz ujmując stanowi on zbiór pracowników, cechujących się różnymi osobowościami, przyzwyczajeniami, doświadczeniem czy umiejętnościami. Trudno więc wyobrazić sobie, aby taki „zlepek” funkcjonował doskonale.  Można jednak zbliżyć go do ideału. Wymaga to jednak wiele wysiłku, kompromisów, a przede wszystkim dobrego menadżera, który pokieruje zespołem tak, aby wszystkie trybiki tej maszyny współgrały.

Od menadżera zależy wiele, ale również członkowie zespołu muszą mieć świadomość swojego wkładu w to co ogólnie nazywamy współpracą. Współpraca jest bowiem uwarunkowana  postawą każdego z  nas i gotowością do budowania więzi z innymi osobami. Współpraca to także umiejętność pracy w grupie na rzecz osiągania wspólnych celów, umiejętność zespołowego wykonywania zadań i wspólnego rozwiązywania problemów. 
Byłoby świetnie, gdyby udało się wszystkie nasze pozytywne cechy wykorzystać w pracy. Niestety niekiedy kieruje nami rywalizacja, gorszy nastrój czy dzień.  Wtedy zaczynają się konflikty, napięcia i maszyna zaczyna szwankować. Ma to niekiedy wpływ na finalny efekt pracy całej grupy.


Co zrobić więc, aby „fajnie” się współpracowało?

Przede wszystkim trzeba być otwartym na inne postawy lub wiedzę i spostrzeżenia innych osób. Dzielmy się swoją wiedzą i doświadczeniem i czerpmy od innych to co mają najlepsze.
Kolejnym czynnikiem, który wpływa na atmosferę w zespole jest umiejętność krytykowania i przyjmowania krytyki (tzw. pokora) . Chwalmy, ale i bądźmy chwaleni – to zawsze buduje i podnosi morale w grupie. Szanujmy również spostrzeżenia i uwagi naszych współpracowników i nie zamykajmy się na ich uwagi i poglądy.
Warto być również cierpliwym. Cierpliwość to danie sobie i innym czasu na rozmowę, dyskusję czy poszukiwania. Nie jest konieczne zgadzanie się zbyt szybko na kompromis tylko dla „świętego spokoju”. Czasami warto na coś poczekać, gdyż presja nie jest nigdy  dobrym partnerem w pracy.
Wykluczmy rywalizację, gdyż atmosfera w zespole sprzyja właściwemu wykorzystywaniu wiedzy i umiejętności każdej osoby, bez konieczności uciekania się do zachowań rywalizacyjnych. Przyjmijmy, że sukcesy innych nie są źródłem zawiści, lecz mobilizują do większego zaangażowania.
Wreszcie pamiętać należy o zaufaniu, czyli dawaniu innym powodów do tego by wiedzieli, że mogą na nas polegać. W jaki sposób? Każdego dnia, w każdym podejmowanym działaniu informujmy ludzi z którymi współpracujemy, że im ufamy i jesteśmy godni zaufania. Ważne jest, aby nie zmarnować tych okazji bo żadna z nich się nie powtórzy. My natomiast otrzymamy "łatkę", której trudno będzie nam się pozbyć w dalszej współpracy.
Każdy z tych warunków musi być spełniony, jeśli chcemy, by zespół opierał swe działanie na współpracy. Zaniedbanie choćby w jednym z obszarów może w znacznym stopniu utrudnić realizację celu i przyczynić się do rozbicia zespołu.                              

Uśmiechajmy się i szanujmy nawzajem, a będzie miało to wpływ nie tylko na nasze samopoczucie, ale również wydajność i sukcesy !!

czwartek, 1 grudnia 2011

Granice „personal space”

Często spotykamy się z prośbą: „Nie naruszaj mojej przestrzeni osobistej”…. Niby banał, ale tak naprawdę ma on głębsze dno. Zagadnienia przestrzeni osobistej są obecne w naszym codziennym życiu  i nawet nie zdajemy sobie sprawy  w jak wielu sferach. Podobno człowiek ma swoją „otoczkę” którą nosi ze sobą, a jej zasięg i rozmiar zależy od zagęszczenia populacji w jakiej się wychowywał.

Granice „personal space”  są płynne, cienkie, a ponadto wyznaczone indywidualnie przez rożne osoby. Ba, nawet różne kultury i narodowości w wyznaczeniu jej granic kierują się odmiennymi przesłankami. Trudno się w tym wszystkim połapać prawda?
          Nie ma się co dziwić, gdyż zagadnienie to jest na tyle złożone, że jest przedmiotem badań filozofów i psychologów. Nazwano je proksemiką(milcząca mowa) i poświęcono jej wiele opracowań.
Jest prawie niemożliwe przedstawienie zasad respektowania kręgu przestrzeni osobistej w pigułce. Omówmy więc jej najważniejsze reguły.

          Jak już wspomniałam osobista strefa dystansu jest zdeterminowana kulturowo. Granice tej strefy zależą od rodzaju stosunków, jakie łączą nas akurat z osobami, znajdującymi się w naszej przestrzeni.
Zasadniczo wyróżnia się cztery strefy przestrzeni osobistej, chociaż to tak naprawdę konieczne minimum.
Oto one:
·         Strefa intymna- Jest to najbardziej intymna i najsilniej strzeżona strefa. Każdy człowiek uważa ją za swoją własność i dopuszcza do niej tylko osoby uczuciowo z nim związane. Wyróżnia się tu substrefę rozciągającą się do 15 cm od ciała danego człowieka i która może być naruszona tylko podczas kontaktu fizycznego. Ustalenie granic sfery intymnej jest bardzo indywidualne. Jej granice będą węższe u osób, które wychowały się rodzinach, gdzie często się przytulano i okazywano sobie często wiele uczuć. Szersze granice będą zachowywać osoby nauczone w domu rodzinnym trzymania dystansu.   Wykładnikiem rozmiaru przestrzeni jest także kulturowość, bowiem łatwiej wejść w sferę intymną Latynosa niż „zimnego Brytyjczyka” J. Naruszenie strefy intymnej może być niekiedy odebrane jako rodzaj molestowania seksualnego i może doprowadzić do wielu niebezpiecznych konsekwencji. 
·         Strefa osobista obejmuje ok. 46-122 cm . Taką odległość   zachowujemy w kontaktach koleżeńskich,  zawodowych i biznesowych. Jest to rodzaj kontaktów, które z zasady wymagają zachowania swoistego dystansu, a wiąże się to również z profesjonalizmem w kontaktach międzyludzkich. W stosunku do partnerów biznesowych niedopuszczalne okazuje się między innymi poklepywanie czy natarczywe nachylanie się. Nie warto być wobec tego zbyt „koleżeńskim”, gdyż może być to niewłaściwie odebrane.
·         Strefa społeczna to ok. 1,22 – 3,6 m. Ten rodzaj przestrzeni spotykamy w kontaktach z osobami, które znamy słabo lub bardzo słabo. Trzymajmy ten rozmiar  przestrzeni rozmawiając np. z hydraulikiem, sprzedawcą w sklepie, czy innych obcych nam osób.
·         Strefa publiczna to powyżej 3,6 m. Taki dystans zachowuje się najczęściej podczas wystąpień publicznych, gdy zwracamy się do większej ilości ludzi. Dobrym przykładem może być odległość między wykładowcą a studentami podczas  wykładu.


Bardzo ważne jest, aby respektować granice wspomnianych kręgów w kontaktach międzyludzkich, gdyż poprawne zachowanie w tej dziedzinie ma znaczny wpływ na odbiór naszej osoby. Jest to istotne zwłaszcza w kontaktach biznesowych.
Aby być właściwie postrzeganym i zrozumianym w stosunkach międzyludzkich nie można być zbyt „przyjacielskim natrętem”, ani  zbyt zdystansowanym i „zimnym”. Ważne jest trzymanie się powyższych zasad, może nie dosłownie, bo nikt nie wymaga, aby z linijką mierzyć zakres przestrzeni naszej i innych osób, ale pamiętajmy o nich.  Naruszenie strefy osobistej innej osoby może narazić nas na różne konsekwencje, a nawet doprowadzić do pewnego rodzaju ostracyzmu. Pamiętamy sytuację jak podczas oficjalnej dyplomatycznej wizyty, jeden z polskich przedstawicieli „klepnął” inną uczestniczkę w pośladek. Było to szeroko komentowane nie tylko jako nietakt, ale również jako rodzaj chamstwa, a nie jako przyjacielski odruch.

           Niejeden z nas był kiedyś „przygnieciony” czyimś ciałem w autobusie, potrącony koszykiem w supermarkecie czy na własne życzenie w gabinecie masażu masowanym przez inną osobę. Każdy z tych przykładów stanowi naruszenie naszej indywidualnej przestrzeni, ale każde jest przez nas inaczej odbierane. O ile masaż jest  świadomie wybraną przez nas formą naruszenia naszej intymnej strefy to sytuacje autobusowo-sklepowe wywołują raczej nasza irytację i zdenerwowanie.
            Zatem, zapamiętaj rodzaje stref i stosuj się do nich w swoich kontaktach biznesowych i prywatnych.

poniedziałek, 24 października 2011

Slow-life

Spotkały się dwie koleżanki po latach. Alicja ma mały domek, męża leśniczego, trójkę dzieciaków i pracę w domu. Ewa z mężem i synem mieszka w mieście - oboje pracują w kilku miejscach. Wydawałoby się okoliczności przesądzają o sposobie ich życia.
            Wyszły na spacer. Ta pierwsza leci przodem za rękę ciągnąc trzyletnią córeczkę, która wyraźnie nie nadąża. Druga zatrzymuje się przy każdym kamieniu, który synek w podobnym do dziewczynki wieku ogląda ze skupieniem, a potem pakuje do kieszeni.
Alicja  w końcu bierze córkę na ręce, ogląda się za koleżanką i sapie zdyszana:
-        Jak wy to robicie, że mały chodzi z wami na takie długie spacery?
-        To my chodzimy z nim.
          

To nie praca, miejsce zamieszkania lub wielkość rodziny determinują sposób życia – a przynajmniej nie tylko.

Czy godzina w środku dnia na odebranie dziecka z przedszkola i powrót do domu piechotą to strata czasu? Być może w pewnych okolicznościach tak jest. Czas przygotowań do własnego ślubu, świąt lub innych uroczystości może być krokiem bliżej do zawału... lub dłuższym celebrowaniem tej okazji. A własny dom lub mieszkanie? Czy to tylko skarbonka bez dna czy miejsce na odpoczynek, a nawet sposób wyrażenia siebie? 

Slow life wymaga treningu umiejętności organizowania dnia codziennego, ale w zamian daje dłuższe i zdrowsze życie. Sposób życia to nasz własny wybór. Uważne słuchanie i szacunek do siebie i swoich najbliższych.
Monika Rudy-Muża

piątek, 14 października 2011

Elevator Pitc

Temat, krótkiej autoprezentacji w dzisiejszych czasach jest bardzo istotny, dlatego zachęcam do wygospodarowania sobie trochę czasu na „ułożenie w głowie” kim według siebie jesteśmy i co chcemy przekazać naszemu rozmówcy. Metoda mini-prezentacji o której mowa pochodzi od nazwy „Elevator Pitc”  i odzwierciedla ideę w której jest możliwe zainteresowanie drugiej strony naszą osobą lub naszym produktem w czasie 30 sek do 60 sek – w zależności od tego jak długo jedziemy windą : )

Często nie wiemy co powiedzieć rozmówcy próbując wytłumaczyć czym się zajmujemy zawodowo, albo według jakich wartości żyjemy. Umiejętność prostego przekazu skomplikowanych zagadnień wcale nie jest ani łatwa ani oczywista. Dlatego właśnie każdy z nas powinien się do tego przygotować.

Marzysz o pewnym stanowisku w nowej firmie, chcesz zdobyć kontakt do kogoś z kim od dawna chcesz się poznać, sprzedajesz swój produkt lub po prostu ktoś poprosił Cie o to abyś opowiedział coś o sobie.  
Wyobraź sobie wsiadasz do windy i … pełne zaskoczenie; w windzie jest prezes który może Cię zatrudnić, osoba która zna właśnie tę z którą chcesz się zapoznać lub inna ktoś inny, kto wzbudza twoje zainteresowanie. Spędzisz z nim kilka chwil na małej, zamkniętej przestrzeni.



Masz 30-60 sekund na powiedzenie kim jesteś, co robisz i co z twojej obecności może dobrego dla niego wyniknąć. Jeśli uda ci się zainteresować rozmówcę, to być może uzyskasz kilka upragnionych minut z nim w gabinecie, aby dopiąć interesu lub nawiążesz ciekawy kontakt czy wymienisz się wizytówką.  Jeśli nie będziesz potrafił zainteresować rozmówcy wysiądziesz z windy myśląc, że mogłeś wykorzystać tą szansę, ale nie byłeś dobrze do tego przygotowanym. Co robić? Jak to rozegrać?


Istnieje wiele formatów na tego typu sytuację, która może przydarzyć się także w innych okolicznościach, nie tylko w windzie. Wyzwaniem jest prosty przekaz o tym kim jesteś, co robisz i jakie korzyści wynikną z twojej obecności. Warto sobie taki przekaz dokładnie zapisać i poćwiczyć „na sucho”.

Format, który jest efektywny i który można układać elastycznie w zależności od sytuacji:
·         Jestem  - twoje stanowisko/tytuł/pozycja
·         Pomagam moim klientom w ……- 2-3 rzeczy, które robisz dla swoich klientów
·        Po to, aby oni….-1-3 korzyści dla klientów wynikające z twoich usług/produktów

Więc do dzieła – stwórz swoją autoprezentację, która przyda Ci się w przysłowiowej windzie.





piątek, 7 października 2011

Sztuka moją pasją

Przyszła do mnie ostatnio absolwentka Akademii Sztuk Pięknych.
Rozmawiałyśmy o pasjach, kreatywności i praktyczności. O tym jak ciężko jest uzyskać niebieski odcień na biszkoptowych filiżankach i o tym, że łączenie różnych form sztuki jest ekscytującym i rozwijającym doświadczeniem. O tym,że nie zawsze trzeba mieć natchnienie, doświadczenie czy warsztat, żeby odkryć w sobie jakąś umiejętność,która może przerodzić się w pasję. Zaczęłyśmy przygotowywać ofertę warsztatu malowania na jedwabiu, więc zaczęłam dopytywać się ,jaki był początek jej przygody z jedwabiem.


Popijając herbatę opowiadała ....
” Moja przygoda z malowaniem na jedwabiu zaczęła się w momencie ,kiedy wiele, wiele lat temu moja mama poplamiła drogą jedwabną bluzkę i ,chcąc pozbyć się plamy, użyła wybielacza. Bluzka całkowicie straciła kolor i nie nadawała się do noszenia, ale fason i szlachetność jedwabiu sprowokował mnie do szukania sposobu na ratowanie bluzki. Pofarbowałam tkaninę ,namalowałam na niej wzory i miałam piękną, oryginalną ,niepowtarzalną i jedyną w swoim rodzaju rzecz,która tak mocno mnie wyróżniała wśród innych. Ten eksperyment spowodował natłok kolejnych pomysłów i poszukiwanie kolejnych sposobów i technik malowania tkanin. Rozbudził moją ciekawość i zachęcił do kolejnych poszukiwań. Teraz po latach znajomi ze szkoły wspominają moje kreacje ,które sama szyłam ,zdobiłam, przeszywałam i malowałam. To fajne uczucie wyrażać i kreować w taki sposób swoją indywidualność.”


Historia na tyle mnie wciągnęła, że postanowiłam przekazać ją innym. Pokazuje ona, że warto szeroko otworzyć umysł i tworzyć. Wcale najlepszym rozwiązaniem nie jest wyrzucenie zniszczonego przedmiotu czy stroju.  Wszystko może mieć przysłowiowe „drugie życie”. Więc uczmy się twórczości przez sztukę, nigdy nie wiadomo kiedy ta umiejętność nam się przyda : )

p.s. Oczywiście Beata, której historia dotyczy, przekaże wszystkie tajniki malowania na jedwabiu uczestniczkom kursu. A wtedy mam nadzieję, nie tylko zniszczone rzeczy ożyją, ale również te smutne nabiorą nowego radosnego wyglądu.

czwartek, 15 września 2011

Afirmacje – nie tylko zdobywanie

Dwa lata temu mieszkałem w wynajętym mieszkaniu w centrum Łodzi, koło pogotowia. Moim marzeniem było opuszczenie hałaśliwego miasta i osiedlenie się nad jeziorem na Warmii lub na Mazurach.  

Zaplanowaliśmy sobie zakrojoną na 5 lat strategię, która miała sprawić, że w końcu tam wylądujemy, bez podejmowania większego ryzyka i zupełnie bezpiecznie. Jednak pewnego dnia, podczas okresu mocnego pozytywnego nakręcenia, przejeżdżałem akurat przez Warmię. „Hej! – powiedziałem sobie – Przecież my chcemy mieszkać tu, a nie w Łodzi. Marzymy o tym teraz, a nie za pięć lat!”


Zacząłem wizualizować, ułożyłem afirmacje, a nawet zmieniłem hasła do różnych usług internetowych na zakodowane zdanie: „Mieszkam w domu nad pięknym jeziorem”. Największym problemem była cena – wynajem takiego domu kosztował więcej niż dwa razy tyle, ile płaciliśmy za mieszkanie w Łodzi. A także to, że żona pracowała na etacie i miała bardzo dobrą posadę. Zacząłem pracować nad moim stosunkiem do pieniędzy, a do afirmacji o domu dodałem: „w cenie, jaką zechcemy zapłacić.”

Żeby nie przedłużać – nie minęły dwa miesiące i zamieszkaliśmy w domku nad jez. Wulpińskim, w którym piszę te słowa. Zakochaliśmy się w okolicy. Płacimy dokładnie tyle, ile wcześniej za mieszkanie w Łodzi, oboje pracujemy zdalnie. Wszystko odbyło się bez żadnych trudności, oprócz tego, że musieliśmy wykrzesać z siebie trochę więcej odwagi niż zazwyczaj.
Najważniejsza w tym wszystkim była wiara i spokojne zaufanie, że wszystko będzie dobrze, a nasz dom już na nas czeka. 
W codziennej gonitwie myśli, przy wszechogarniającym narzekactwie, sceptycyzmie, niechęci do jakiegokolwiek ryzyka, niełatwo jest o tak piękny stan umysłu i pozytywne myśli. Wydawało się, że to na przekór wszystkiemu, że to zupełny kosmos i nierealna bajka.

Znałem już wtedy moc afirmacji. Słuchałem nagrań, pisałem i czytałem w myślach własne zdania, między innymi: „Mieszkamy w pięknym domu w niewielkiej wsi nad jeziorem i wynajmuję go za cenę, jaką zechcemy zapłacić”. „Mój nowy dom czeka na mnie, przyciągamy się nawzajem łatwo i nieustannie”. „Jestem bezpieczny, podejmując i wcielając w życie swoje decyzje”. Powtarzając często te i inne afirmacje, zauważyłem, że ciągle myślę o nowym domu i mam przed oczami jego obraz. Myślałem o nim ze spokojem, bez napięcia typu: „Och, och, muszę się tam przeprowadzić, bo nie wytrzymam! Muszę! Muszę!” Zajmowałem się codziennymi sprawami i cieszyłem się tym wymarzonym domem tak, jakbym już w nim mieszkał, tu i teraz.

Nie musiałem długo szukać, negocjować, jeździć i oglądać kolejnych domów. Wystarczyło przez pół godziny szperać w Internecie, wpisywać do wyszukiwarek ogłoszeń górny pułap cenowy, jaki skłonni byliśmy zapłacić za wynajem. Pułap zupełnie, jak się nam zdawało, nierealistyczny, choć zupełnie się tym nie przejmowaliśmy. Na trzecim lub czwartym portalu wyświetliło się nam ogłoszenie. Domek nie był cudowny jak z bajki, ale podobał się nam. Cała reszta też się zgadzała. Gdy pojechaliśmy tam, poznaliśmy przemiłych właścicieli. Jezioro i okolica zauroczyły nas.

Dom nad jeziorem to tylko taki konkretny, łatwy do szybkiego opisania przykład na moc afirmowania. Za pomocą afirmacji można oczywiście zdobywać. Dla mnie jednak najpotężniejsza moc tej techniki tkwi w samorozwoju – dzięki niej przekraczam lęki, pokonuję kryzysy, radzę sobie z trudnymi sytuacjami i zdarzeniami, czerpię radość z relacji międzyludzkich i ze świata. Dzięki afirmacjom mam w sobie więcej spokoju i miłości. Mogę dzielić się z innymi i otrzymywać z powrotem, bo to, co dobre, wraca do nas.
A najlepsza w tym wszystkim jest prostota. Prostota techniki, prostota wiary i najtrudniejsza z nich wszystkich – prostota zaufania.

Do zobaczenia -  Paweł Oleszczuk



P.S. Od listopada ten dom znów jest do wynajęcia, ponieważ kupiliśmy niedawno własny kawałek ziemi i cztery ściany. Zostawiamy pozytywne wibracje i dużo dobrej energii. Po niedzielnych warsztatach, które będę prowadził chętnie udzielę dodatkowych informacji na temat afirmacji.
O warsztacie przeczytacie na http://www.akademiakompas.pl/afirmacje

środa, 24 sierpnia 2011

Czas - dlaczego go nie mamy

Dzisiaj prawie każdy gdzieś goni, śpieszy się. Mamy wrażenie, że kiedy robimy jedno, powinniśmy robić już coś drugiego.  Pędzimy z jednego miejsca w drugie, od jednej sprawy do drugiej.

Innowacje miały nam pomóc  w uproszczeniu wielu rutynowych działań, uwolnić nas od szarej codzienności
i załatwiania spraw podstawowych. Samochód, mikrofala, miksery, telefony komórkowe, zmywarki, e-mail czy  Internet. Co się stało z tym czasem, który miały nam zaoszczędzić? Gdzie się zagubiliśmy ?  Dlaczego wolny czas, który miały nam wygenerować zamieniliśmy w inny obowiązek ? No i wreszcie dlaczego ciągle pędzimy ?


Brak czasu jest dziś bardzo często wyznacznikiem ważności danej osoby. Twoje zabieganie decyduje o twojej randze, zwłaszcza w pracy. Dużo osób uważa, że jeśli jesteś zajęty wtedy jesteś osobą z którą warto się liczyć. Jeśli twój telefon komórkowy często dzwoni to znak, że masz dużo pracy, znajomych i że jesteś szczęśliwą osobą czy wreszcie jeśli masz wielki dom, jesteś bogaty. 

Narzekamy na nieustanny brak czasu, tak jak gdyby brak czasu zapisany byłby w naszej naturze, jak byśmy nie mieli na niego wpływu. Pamiętajmy jednak, że od zawsze płynie on taką samą prędkością, że wcześniej ludzie mieli go tyle samo, a potrafili wykorzystać każdą z zaistniałych chwil na wypoczynek czy spędzenie wolnej chwili w gronie rodzinnym.
Dzisiaj często liczą się pozory, to co na zewnątrz, nie to co w środku. Musimy jednak pamiętać, że tego co wewnętrzne nie da się zastąpić tym, co zewnętrzne.
Dzisiaj łudzimy się, że robiąc więcej, działając więcej, osiągając więcej,– staniemy się kimś docenianym. A to z tego właśnie wynika nieustanny brak czasu. Wynika on niestety z naszych wyborów. To my decydujemy, czym zapełnimy nasz czas.
Nie poddawajmy się wszystkiemu bezwarunkowo. Segregujmy nasze decyzje, wybierajmy te z którymi czujemy się szczęśliwi. Postawmy na czas dla siebie !!!

sobota, 9 lipca 2011

Niedziela

Dzisiaj tytuł przewrotny , ponieważ zupełnie nie miałam na niego pomysłu. Stwierdziłam, że skoro pisze ten tekst w niedzielę to nic nie stoi na przeszkodzie, aby nadać mu taki tytuł. 

Przy mnie stoją słoneczniki zerwane wczoraj na naszej działce, przy nogach leży pies a ja siedzę przed laptopem i myślę o życiu.  Specjaliści mają rację – nowe doświadczenia, wyzwania i rozwój wpływają na szczęście.  Każdy człowiek sprosta wyzwaniu jeśli tylko tego chce. Ma wtedy powód do radości, kształtuje się jego osobowość.  Nagle okazuje się, że potrafi ćwiczyć jogę,  ważyć piwo, czy zdobyć nową pracę.

Pomiędzy dwudziestym a czterdziestym rokiem życia ( mieszczę się w tym przedziale :) ) odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy, oznacza to odkrycie różnic między przypadkowymi ograniczeniami, które mamy obowiązek pokonywać, a ograniczeniami wynikającymi z naszej natury, których nie możemy bezkarnie przekraczać” . 
Często zdarza się, że nowe wyzwania napawają nas obawami, ale gdzieś głęboko w środku powinniśmy wierzyć, że kiedy uporamy się z początkowymi trudnościami , osiągniemy cel.  

Pamiętajmy jednak, że czasami przegrana może się zdarzyć. To część bycia ambitnym, część bycia kreatywnym. Jeśli coś warto robić, warto też popełniać błędy.  Do niepowodzeń trzeba się przyzwyczaić – wyzwalają one w nas wtedy chęć zmierzenia się z nimi, dają nam nowych sił, odświeżają umysł.  Jeśli czegoś bardzo chcemy potrafimy zupełnie zmienić wyznaczoną przez siebie drogę, próbować różnych rozwiązań, zmieniać się jak kameleon. Najważniejsze jest zdobycie celu, a wszystko co nas spotka po drodze jest naszym doświadczeniem, naszą nauką. 

Motto na niedzielę „ Cele człowieka powinny przekraczać jego możliwości, inaczej po co byłoby niebo?” – Robert Browning

Życzę wszystkim pokonywania „porażek”, które nas umacniają i pozwalają stać się szczęśliwymi ludźmi.
Małgorzata Dudek



czwartek, 2 czerwca 2011

Podsumowanie roku

W dniu dzisiejszym rok nabiera dla mnie innego znaczenia. Zawsze był rok kalendarzowy, rok szkolny a teraz rok działalności. Powiem szczerze, że w żadnej pracy nie skupiałam się na tym czy to już rok – zastanowienie przychodziło po 4-5 latach, tym razem jest inaczej. 

Rok prowadzenia własnej działalności to ciężka praca i to co jest oczywiste staje się raptem wielkim wyzwaniem. Bo kto by pomyślał, że wśród setek tysięcy osób nie można znaleźć dziesięciu, kto zastanawiał się, że wśród firm, które rosną jak grzyby po deszczu nie ma tej jednej w miesiącu. 

Po dwóch miesiącach przychodzi  czas zmierzenia się z własną motywacją i determinacją.  Tu wychodzi na zewnątrz to co masz w sobie – „twoja” zaciętość i stanowczość w tym, co się robi, zdecydowana gotowość do robienia tego, co się chce robić, wbrew wszelkim przeciwnościom. Stajesz się silniejszy, odporniejszy i bardziej skuteczny.  Stajesz się szefem, właścicielem, dyrektorem nie tylko swojej firmy, ale też samego siebie!
Teraz po roku wiem, że to co masz w sercu i to co chcesz zrealizować po prostu powinno się rozpocząć. Potem idzie jak po przysłowiowym maśle – rozwój, transformacja, masa doświadczeń, satysfakcja. 

Własna działalność to sport dla wytrwałych , tu trzeba przyjmować błędy i porażki z otwartym sercem. Porzucić sztywne ramy i poddać się zmiennemu strumieniowi życia. Wystawiamy się na niepowodzenia, podejmujemy ryzyko, uczymy się i wzrastamy wewnętrznie. Przez to wszystko stajemy się wytrwalsi, ożywieni, bardziej kreatywni.  Mylimy się, poprawiamy i idziemy dalej. To szkoła, której nie zagwarantuje praca na żadnym stanowisku w żadnej instytucji.  

Podsumowując ten rok w cyfrach:  Naszymi Klientami biznesowymi było około 20 Firm, 17 uczestniczek kursu szycia tworzy swoje wymarzone kreacje,  3 grupy ukończyły kurs fotograficzny, ok. 200 Pań uczestniczyło w innych warsztatach,  dziesięcioro dzieci brało udział w organizowanych przez nas feriach. 

W tej chwili organizujemy wakacje dla dzieci oraz rozpoczęliśmy nowy projekt „Studium Rozwoju Małgorzaty Dudek”  - o tym projekcie myślałam od dwóch miesięcy – teraz przyszedł czas na jego realizacji. Z wielką przyjemnością zapraszam wszystkie Panie do uczestnictwa – szczegóły znajdują się na stronie  http://www.akademiakompas.pl/studium-rozwoju-ma%C5%82gorzaty-dudek
A dla Was, drodzy Panowie również mamy już pomysł – więc proszę się nie martwić, szczegóły niebawem :)
  
Za Akademią koniec roku – roku Akademii  - dla nas to czas ciężkiej pracy. Nasza wizja jest odległa, ale taki jest jej sens. Wierzę jednak, że kiedyś zostanie zrealizowana.

Dziękuję wszystkim naszym klientom oraz tym, którzy nas wspierają i promują. To Wy drodzy Państwo jesteście największym źródłem naszej motywacji.  A dwie wymarzone Kobiety z którymi współpracuje są dla mnie podporą, siłą i energią, która codziennie ładuje mnie do pracy.

Dziękuję wszystkim za ten rok i do zobaczenia w Akademii
Małgorzata Dudek



środa, 1 czerwca 2011

Sprzedaż z humorem : )

Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
-   No to ile dziś zrobił pan transakcji? – pyta sprzedawcę.
-   Jedną, szefie.
-  Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
-  Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
-  Trzy… sta osiem… dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan mu sprzedał?!
-  No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby…
-  Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
-  I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- eeee…. właściwie on przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby.

piątek, 6 maja 2011

Porażka – zrozum jej sens

Porażka – jaką ma siłę wiedzą to tylko Ci, którzy ciągle muszą się „podnosić”.  Myślę, że większość z nas postrzega ją jako coś złego, ale czy tak jest naprawdę? Gdyby nie ona nie mielibyśmy wyzwań, przestalibyśmy się rozwijać i dążyć do realizacji celu. 

Wyobraźmy sobie dwie osoby, które grają w grę strategiczną. Kto tak naprawdę osiąga sukces – czy ten, który wygrywa za każdym razem ? A może jednak ten, który przegrywa i szuka nowych rozwiązań, aby osiągnąć postawiony sobie cel?
Ten pierwszy nie ćwiczy umysłu na szukaniu innych rozwiązań, on po prostu powiela swoją strategię. Ten drugi natomiast szuka i analizuje. Ciągle się podnosi, aby przyjąć nowe wyzwanie... A jak wygra to nawet radość jest pełniejsza. 

Pamiętajmy – Człowiek popełnia błędy po to, żeby stać się mądrzejszym. Nie każdy przychodzi na świat
z gotowymi receptami i rozwiązaniami trudnych sytuacji. Każdy człowiek czasem staje pod ścianą i wydaje mu się, że nie ma dalszej drogi i że wszystko jest złe. Wtedy trzeba znaleźć w sobie nadzieję, siłę i odwagę.
I świat od razu przychodzi z pomocą.

 Na koniec  dwa stwierdzenia, które usłyszałam lub słyszę nieraz od znajomych.
„ Jeśli wydaje Ci się, że jesteś już na samym dole to nie zostaje nic innego jak się podnieść. Niżej nie można już być”
„ Ludzie wytrwali rozpoczynają swój sukces tam, gdzie inni kończą swe niepowodzenie”


Pozdrawiam
Małgorzata Dudek

środa, 20 kwietnia 2011

Pasja – jak ją odnaleźć i pielęgnować ?

Czy mamy na nie czas ? Jakie one są? Jak je określić?
Dużo osób odpowiada, że ją posiada. Gdy jednak dochodzi do szczegółów, mówią co lubią a nie czym się pasjonują. 

A wy macie pasje – takie które rzeczywiście są pasjami ?
Społeczeństwo dzieli się na trzy grupy – ludzi bez pasji, ludzi chcących mieć pasje oraz tych, którzy rzeczywiście je posiadają.
Jeśli twój dzień wypełnia praca, jedzenie, spanie i obejrzenie jakiegoś serialu telewizyjnego a chciałbyś wypełnić swoje życie czymś co da Ci radość na początku uwierz, że pasję można odnaleźć.
Przestańmy myśleć o sąsiadach, czy członkach rodziny, którzy ją posiadają i zacznijmy szukać własnych. Jak już uwierzysz, że ją odnajdziesz i bardzo tego chcesz, zatrzymaj się na chwilę w 
swojej codzienności i pomyśl.
Jak znaleźć pasję? 

     Wypisz rzeczy, które :
  • dają ci radość, które lubisz robić z przyjemnością
  • sprawiały Ci radość jak byłeś dzieckiem oraz te,  które lubisz robić z bliskimi osobami w tej chwili
  • sprawiają że czas podczas ich wykonywania zaczyna pędzić i nie możesz nasycić się chwilą spędzoną na danej czynności.

Zastanów się teraz co jest wspólnym mianownikiem w wypisanych rzeczach/czynnościach. Może będzie to fotografia, sport, sztuki artystyczne lub moda. Zobacz co drzemie w twoim wnętrzu.

Jeśli ciężko znaleźć Ci twoje zainteresowania szukaj innych rozwiązań ich odnalezienia.
 Zastanów się co robią Twoi znajomi w wolnym czasie lub przyłączyć się do ich pasji, aby zobaczyć czy to jest coś w czym chciałabyś zacząć się spełniać. Poszperaj w Internecie jakie zainteresowania mają inni i zobacz co przykuje Twoją uwagę.

Staraj się myśleć, że coś Cię może zainteresować. Jeśli skupisz się na ograniczaniu myślenia spowoduje to niechęć, opór i lęk, który będzie chciał Ci udowodnić, że nie masz zainteresowań.

Gdy już wiesz co to będzie, nie zniechęcaj się tylko szukaj ciekawostek, nowych rozwiązań. Próbuj wszystkiego, nawet jeśli wyda Ci się to głupie, albo nie ciekawe. Pamiętaj, że jeśli nie chcesz czegoś robić może wynikać zarówno z tego, że wiesz iż nie będzie Ci się to podobać, jak i z lęku czy sobie poradzisz. 
Nie przejmuj się znajomymi. Jeśli kogoś zdziwi się że Twoim hobby – nie przejmuj się. Jeśli sam ma swoje pasje – zrozumie. 

p.s. Pozdrawiam wszystkich klientów Akademii, którzy u nas rozwijają swoje pasje. Cieszę się, że to miejsce daje Państwu tyle radości, spełnienia i odpoczynku od codzienności.
Małgorzata Dudek

poniedziałek, 28 marca 2011

Recepta na efektywne wykonywanie zadań



Przeszkodą w efektywnym planowaniu zajęć jest tzw. efekt piły. To zjawisko występuje, kiedy mamy często przerywana prace z różnych przyczyn. Takie przerwy, nawet krótkie, powodują, że potrzebujemy czasu, aby wrócić do pełnego skupienia i kontynuowania pracy. Przez ciągłe przerwy jesteśmy w stanie stracić nawet 28% czasu. Dlatego naukowcy opracowali krzywą zakłóceń dnia.

Jaką mamy receptę ?

Najważniejsze zadania opłaca sie wykonywać, zanim inni wokół nas będą w stanie najwyższej aktywności.

Warto wiec pracować antycyklicznie, tzn. w pierwszej kolejności realizować zadania najważniejsze (przed południem), w czasie największych zakłóceń planować zadania najmniej ważne oraz zaplanować rezerwę czasu na czas zakłóceń.


Ta metoda działa zarówno w wykonywaniu zadań zleconych jak i planowaniu sobie dnia pracy własnej. Pamiętajmy, że określenie sobie priorytetów jest bazą efektywnie wykorzystanego czasu pracy.